Napisałem już wielki poradnik zakupowy nowego Maca Mini, tam też przytaczałem wyniki benchmarków itd. Jednak wciąż nie opisywałem swoich własnych wrażeń z użytkowania nowego Mini, ani z tego jak kompletowałem części – jedynie na Instagramowe Story czasem coś wrzuciłem. Chciałem zaczekać, aż dotrą do mnie wszystkie elementy układanki. W końcu mam wszystko u siebie, więc pora coś napisać…

Uwaga! W 2020 roku wyszedł „nowy” Mac Mini, jednak to ten sam model co 2018, tylko z nieco zmienioną polityką cenową . Dlatego wszystkie poniższe informacje dot. Maca Mini 2018, odnoszą się też do Mini kupionych w roku 2020. Po prostu ceny dopłat do niektórych części, są obecnie niższe, lub w tej samej cenie dostaje się więcej pamięci.

Kompletuję swojego Maca Mini

Dla przypomnienia zamówiłem wersję i7, SSD 256 GB, 8GB RAM, 1 GbE z zamiarem dalszej rozbudowy we własnym zakresie.

mac mini 2018

Moshi DisplayPort – USB-C
Po pierwsze potrzebowałem nowego przewodu, żeby podłączyć monitor, bo nie miałem takiego z wtyczką USB-C. U mnie to nie był taki prosty zakup, jak mogło by się wydawać. Nec PA322UHD ma tylko jedno wejście (DisplayPort) pozwalające uzyskać należyty obraz, czyli rozdzielczość 3840 x 2160 px przy 60Hz. Pozostałe złącza oferują max 30 Hz, a z takim odświeżaniem komputer byłby nieużywalny.

Potrzebowałem więc kabla DisplayPort-USBC. Problem w tym, że tanie kable DisplayPort są koszmarnie problematyczne – ilekroć ktoś do mnie pisał o jazdach jakie ma z podłączeniem monitora przez DP, odpisywałem, że pewnie kupił tani kabel i mimo że jest w wersji 1.4, to po wymianie na „taki sam”, ale firmowy będzie OK. Ta diagnoza chyba jeszcze nigdy nie zawiodła. Poza moją skrzynką mailową też się spotykałem z tym problemem nie raz, więc raczej jest powszechny. Dlatego sam kompletnie nie miałem ochoty na eksperymenty z tanimi kablami DP, ale że zaraz obok mieszkania je sprzedawali, to skusiłem się na szybki test. Sprawdziłem przewód o równowartości 60 zł z MBPr 2018, ale obyło się bez zaskoczenia – nie zadziałał. Zamiast bawić się w szukanie czegoś taniego, co w końcu zaskoczy, kabel zwróciłem i zamówiłem taki, który będzie działał na pewno: Moshi USB-C to DisplayPort 1,5m 

Kabel do maca mini 2018

To sprawdzony przewód, w dodatku ma błogosławieństwo Apple, więc z nim poszło już gładko. Niestety każdy pewny kabel DP kosztuje podobne pieniądze, czyli ponad 200 zł. Oczywiście nie chodzi o to, że na tańszych jakość obrazu jest gorsza – to nie analog. Po prostu nie są w ogóle w stanie przesłać obrazu 4K @60 Hz, mimo że wg. specyfikacji powinny, a i z niższymi rozdzielczościami często są problemy.

RAM Crucial SO-DIMM 2666 MHz 2 x 16 GB
RAM podobnie jak kabel, kupiłem jeszcze zanim przyszedł komputer. Dokładnie ten sam model Crucialów przetestowało w tym Macu już kilka osób przede mną, a cena była dobra, więc nad innymi firmami nawet się nie zastanawiałem. Montaż RAMu poszedł łatwo, chociaż wyciskając płytę główną z obudowy trzeba było użyć dość dużo siły i czułem się z tym conajmniej mało komfortowo, przerabiając w wyobraźni sceny z wyrwanym radiatorem i płytą główną połamaną na kilka części. Jednak skoro na tutorialach ludziom wychodziło, to ja też się w końcu odważyłem i skończyło się dobrze. Trochę siły potrzeba też było do odkręcenia dwóch śrub z płyty głównej – z tego co zaobserwowałem, w wielu (albo nawet we wszystkich) egzemplarzach tak jest.

SSD Samsung 860 EVO 2 TB
Ostatecznie zamiast kupować ultra hiper szybkiego Samsunga 970 Evo (NVMe), zdecydowałem się na zaledwie bardzo szybkiego Samsunga 860 Evo, czyli standardowe SSD o prędkościach ok. 500 MB/s.

dysk do maca mini 2018Jego cena bardzo mocno spadła w ostatnim czasie, a gdy przyszła pora na kliknięcie „kup teraz”, to poszła w dół jeszcze z okazji czarnego piątku, więc miałem dużo szczęścia.

Samsung 860 evo ceny

Niestety gdy piszę to zdanie, to znowu jest drożej, chociaż nie tak bardzo jak kupując bezpośrednio w polskich sklepach. Wcześniej chodził mi po głowie jeszcze WD Blue, który na co dzień jest nieco tańszy, a niemal równie dobry, ale wspomniana promocja rozwiała wszelkie wątpliwości. Mimo niej, wciąż bardziej opłacało się brać mniejsze dyski, jednak bardzo mi zależało na tym, żeby mieć właśnie 2 TB.

Nie wiem po co by mi były szybkości z dysku NVMe, ale gdyby cena była zbliżona, to dopłaciłbym – tak na wszelki wypadek. Niestety koszty różnią się znacznie – Samsung 970 EVO jest prawie dwa razy droższy. Do tego obudowa, która pozwoli wykorzystać jego szybkość, robi jeszcze większą różnicę, chociaż być może nie tak dużą jak początkowo zakładałem.

Obudowa na SSD m.2
Dysk kupiłem w wersji M.2 zamiast standardowego 2,5”, żeby w razie potrzeby był maksymalnie przenośny. Poza tym m.2 bardzo łatwo schować za biurkiem, co też uczyniłem. To właśnie przez tę obudowę zwlekałem z opisaniem pierwszych wrażeń, bo doszła jako ostatnia, a że na dysku wpiętym do tej obudowy miały znaleźć się wszystkie pliki do pracy, to nie śpieszyło mi się z używaniem komputera bez tego ostatniego elementu.

Kupiłem Wavlink UBS-C gen 2 (gen.1 jest kilkanaście procent wolniejsza z tym dyskiem). Nie chciałem eksperymentować z tymi najtańszymi obudowami no name, a ten model mimo że jest tylko trochę droższy, to przynajmniej dało się znaleźć jakieś testy. Poza tym jest z metalu – przy temperaturach SSD, uznaję to za dużą zaletę.

Obudowa usb-c do ssd m.2

Do zestawu był dołączony jeszcze śrubokręt i dwa kable: jeden USB-C – USB-C zgodny z USB 3.1 gen2 i drugi USB-A – USB-C (USB 3.1 gen 1). To też uważam za plus, bo inaczej musiałbym szukać kabla w standardzie 3.1 gen.2, żeby mi nie spowalniał dysku, a wszystkie USB-C wyglądają tak samo, niezależnie czy są 3.1 gen 2, czy 2.0.

Obudowa Thunderbolt 3, którą wypadało by kupić, jakbym się zdecydował na dysk NVMe, jest kilka razy droższa. Na szczęście Miłosz Bolechowski odkrył model i-tec TB3MYSAFEM2, który kosztuje rozsądne 600 zł, zamiast mocno ponad 1000 zł, które trzeba by dać za niemal każdy inny model. To najlepsza oferta z jaką się spotkałem, problem w tym że wg. producenta nie obsługuje dysków ponad 1 TB, ale nie uwierzę w to, do póki ktoś nie sprawdzi czy tak jest w rzeczywistości. Jeśli tak, to wracamy do punktu wyjścia, czyli ok. 1300 zł za porządną obudowę Thunderbolt 3.

W każdym razie nawet ten i-tec to wciąż koszt znacznie wyższy niż 26 USD za dobrej jakości USB 10 Gbs, a w zestawieniu z dyskiem różnica w cenie robi się ogromna.

SSD wbudowane
Wziąłem dysk 256 GB, jednak ponieważ wszystko poza systemem i aplikacjami jest na zewnętrznym dysku, to ten wbudowany ma tyle wolnego miejsca, że póki co spokojnie wystarczyłby 128 GB i wciąż byłoby dużo przestrzeni na plik wymiany i na to by system miał jak zachować maksymalną szybkość i bardzo dużą żywotność dysku. Realnie mam zajęte 75 GB + różne śmieci i migawki z Time Machine, które macOS sobie robi na dysku systemowym gdy jest wolna przestrzeń. 

Do rzeczy – pierwsze wrażenia z użytkowania Maca Mini 2018

Chłodzenie
Zacznę od tego, że chłodzenie faktycznie jest dużo lepsze niż w starszych Miniaczach. Normalnie komputer jest całkowicie bezgłośny. Gdy robię coś w Photoshopie to wentylator jest słyszalny i czasem wejdzie na wyższe obroty, ale wciąż jest bardzo cicho. Właściwie to bardzo kulturalne dyski twarde 5400 obr/min w NASie robią więcej hałasu. Dopiero gdy np. coś się renderuje, albo np. w Lightroomie są generowane miniatury itd, to Miniacz wchodzi na jeszcze wyższe obroty i wtedy już ewidentnie go słychać. Mimo to wciąż nie jest tak głośny jak poprzednie modele na pełnej prędkości. Na punkcie ciszy mam lekką obsesję, poza tym nagrywam dźwięk przy komputerze, więc to dla mnie bardzo ważne.

Procesor
i7 mocno daje radę. Gdy nic się nie robi, to system obniża mu taktowanie, ale jak tylko trzeba cokolwiek przeliczyć, to od razu GHz skaczą aż do 4,6 Ghz. Lightroom podczas generowania miniatur 1:1 nie był mi w stanie rozgrzać komputera tak, żeby taktowanie musiało spaść do natywnych 3,2 GHz. Zamiast tego utrzymywało się na poziomie 3,5 – 3,6 GHz (nawet po kilku godzinach ciągłego obciążenia). Takie prace Miniacz wykonuje przy temperaturze procesora blisko 100 stopni Celsjusza, która temu modelowi nie przeszkadza . Dodam że wspomniane taktowania uzyskiwałem przy wyłączonej klimatyzacji, więc w pomieszczeniu było minimum 30 stopni.

Lightroom i mac mini 2018

Zintegrowana karta graficzna
Kartę graficzną Lightroom (Classic) ewidentnie olewał i tylko procesor był używany. Może gdybym odpalił dodatkowo odszumianie i jakieś inne wymagające zajęcia, to grafika mogła by się bardziej wykazać, ale w moich zdjęciach takich rzeczy w ogóle nie robię i musiałbym spreparować specjalną testową bibliotekę na potrzeby testów. Jak nikt inny tego nie sprawdzi, to może w przyszłości to ogarnę.

Ja ciągle nie wiem czy dokupię jeszcze kartę graficzną podłączaną przez Thunderbolt 3, czy zostanę ze zintegrowaną. Jeśli chodzi o płynność renderowania interfejsu, animacji systemowych itd, to wbudowany w Maca Mini Intel 630 UHD chodzi lepiej od stareńkiego GeForce 750M, którego miałem w poprzednim komputerze. Szczególnie to widać po włączeniu skalowania obrazu. Wspominam o tym GF dlatego, bo w benchmarkach obie karty wypadają bardzo podobnie, a miejscami GF jest jest nawet lepszy i w grach pewnie tak jest, ale w systemie nie (gry na takiej karcie – ha ha ha). Podejrzewam że po prostu Intel przez to, że jest nowszy, ma zdecydowanie lepsze wsparcie dla Metal 2, na którym opiera się macOS.

Mam wrażenie, że nie zawsze wszystkie animacje interfejsu są płynne w 4K, ale bardzo ciężko jest mi to ocenić ze stu procentową pewnością, bo jestem przyzwyczajony do korzystania długimi godzinami każdego dnia, z ultra płynnego iPada Pro, który wszystko wyświetla w 120 FPS/120 Hz bez jakiegokolwiek zająknięcia, natomiast monitor mam oczywiście 60 Hz. Jak poużywam dłużej tego Maca, to będę w stanie lepiej ocenić bo może wtedy gdzieś solidnie zaczną chrupać animacje. Natomiast póki co na pewno nie spotkałem się z zamulaniem – jest lepiej niż się można było spodziewać po takiej karcie, a w standardowych rozdzielczościach będzie tylko lepiej.

Poza tym z wstępnego testu wnioskuję, że transmisja live i dodatkowe nagrywanie obrazu, które jej towarzyszy (jak chociażby podczas moich webinarów), mocno korzysta z karty graficznej. Podobnie oprogramowanie set.a.light 3D do symulowania sesji zdjęciowych (tutaj akurat dziwne by było, gdyby karta graficzna nie była najważniejsza). W dodatku tego programu używam też podczas live więc robi się niezłe combo.

Także moje pierwsze wrażenia są takie, że o ile do samej obróbki zdjęć karta graficzna raczej wiele nie wniesie, to w pozostałych rzeczach do jakich będę wykorzystywał komputer, może zrobić sporą różnicę. Aczkolwiek podobno dedykowane karty są używane przez Lightrooma dużo bardziej niż zintegrowany Intel UHD, więc musiałbym zrobić porównanie.

Tylko jeszcze jedna ważna kwestia odnośnie grafiki zintgerowanej – eksperymentowałem z różnymi ustawieniami Photoshopa i ze wstępnych obserwacji mogę powiedzieć, że najlepiej spisuje się rysowanie podstawowe.

Wtedy responsywność jest dobra i można pracować komfortowo na dużych plikach. Na pozostałych opcjach rysowania miałem gorzej (sprawdzałem na pliku PSD 36 Mpix z wieloma warstwami). Jednak to nic pewnego, trzeba by potestować dłużej, na różnych zdjęciach. Poza tym takie duże pliki PSD zaraz po uruchomieniu trochę klatkują np. przy zoomowaniu, ale po chwili wszystko jest zbuforowane i śmiga płynnie. Na porządnej dedykowanej karcie oczywiście opcja zaawansowana będzie lepsza.

W każdym razie do obróbki zdjęć nawet ta zintegrowana karta zapowiada się bardzo dobrze. Czuję że eGPU kupię, ale raczej ze względu na te wszystkie niefotograficzne zastosowania i wtedy też chętnie sprawdzę co ona faktycznie daje w PS i LR (tzn wiadomo co daje – liczy niektóre filtry itd – ale chodzi mi o to jak się przełoży na całą pracę). Moje wcześniejsze porównania tego typu dawały dość jednoznaczny wynik, że w retuszu to nie robi prawie żadnej różnicy, ale chętnie zrobiłbym nieco szerszy test – nie ograniczający się jedynie do high end retouchingu, ale też sprawdzający wsadową obróbkę. No ale to jeszcze nie teraz, bo ciężko znaleźć dobrą obudowę eGPU + RX580, z niedrogą wysyłką do Bangkoku. Jednak na pewno temat będę śledził i dam znać jak się rozwinie.

Pamięć operacyjna
32 GB RAMu do Photoshopa wydają się obecnie zupełnie wystarczające. Wcześniej miałem 16 GB i bardzo nad tym ubolewałem. Już 24 GB zrobiłyby mi ogromną różnicę, a że jest jeszcze więcej, to tym lepiej. Lightroom mam wrażenie, że weźmie wszystko co mu się da, ale na ile to przyspiesza jego pracę – nie mam pojęcia. Często słyszę, że Lightroom lubi zwalniać z biegiem czasu, a ja po zmianie komputera stworzyłem sobie bibliotekę od nowa, więc nie ma sensu żebym się teraz kategorycznie wypowiadał na temat wydajności w tej aplikacji. Jednak w obecnym stanie reakcja na zmianę ustawień, zoomowanie, zaznaczenie zdjęcia itd. jest bardzo dobra – klika się i dana zmiana jest od razu widoczna na ekranie, mimo że jest w 4K. Rozdzielczość ekranu ma dla LR większe znaczenie, niż logika podpowiada, więc skoro w 4K jest OK, to w normalnych rozdzielczościach tym bardziej powinno latać. Obawiałem się, że właśnie tutaj najprędzej integra wywiesi białą flagę. Ale nie ma się co cieszyć, bo zobaczymy jak będzie po dłuższym czasie i na większej bibliotece (moja to było 0,7 TB składające się z 19 000 RAWów, wymieszanych z nielicznymi PSD).

To nie koniec

Na dzisiaj to tyle, ale temat Maca Mini na pewno nie jest skończony – wrócę do niego jeszcze.

 

Update: Wróciłem w poniższym Q&A: